Google+

Emil Zola. Wystąpienie przed Sądem

 

21 lutego 1898 roku

Sędziowie! W sejmie na posiedzeniu 22 stycznia Juliusz Méline, Prezes Rady Ministrów, oświadczył wśród frenetycznych oklasków usłużnej większości, że ufa dwunastu obywatelom, w ręce których złożył obronę armii...

O was mówił, moi panowie. I tak jak generał Billom podyktował sądowi wojskowemu swój wyrok – który miał uniewinnić majora Esterhazy – dając swym podwładnym rozkaz bezwzględnego szacunku do sądzonej sprawy, tak prezes gabinetu chciał dać wam rozkaz skazania mnie w imię honoru armii, o której znieważenie ośmiela się mnie tu oskarżać. Ujawniam sumieniu uczciwych ludzi ten nacisk władz publicznych na sprawiedliwość społeczną. Obrzydliwe polityczne obyczaje bezczeszczące wolne państwo!

Jestem pewien, panowie, że się im nie poddacie. To nieprawda, że stanąłem przed wami z rozkazu Juliusza Méline. Ściga mnie on, lecz czyni to z wielkim niepokojem, lękając się każdego nowego kroku, który prawda stawia w swoim pochodzie. Wiedzą to wszyscy. Ja sam chciałem stanąć przed wami, sam zdecydowałem tę ponurą sprawę oddać waszemu sądowi, i wybrałem was – najwyższą i bezpośrednią reprezentację sprawiedliwości Francuzów, ażeby sama Francja o wszystkim wiedziała i o wszystkim orzekła. Ten mój akt nie miał innego celu, a osoba moja się nie liczy, bo szczęśliwszy jestem, że złożyłem w wasze ręce nie tylko honor armii, ale zagrożony honor całego narodu.

Przebaczycie mi, gdy w waszych sumieniach prawda nie pełnym jeszcze zajaśnieje światłem. Nie będzie to z mojej winy. Okazało się, że nierealne to były marzenia, gdy chciałem wam przedstawić wszystkie dowody, uważając was jedynie za godnych i kompetentnych. Zaczęli od odbierania wam lewą ręką tego, co prawą zdali się dawać. Udawali, że poddają się waszym orzeczeniom, lecz jeśli zaufano wam, gdy chodziło o ukaranie członków jednego sądu wojskowego, to inni oficerowie pozostawali nietykalni, postawieni pod waszymi sądami nawet. I któż to pojmie? Z tego absurdu i hipokryzji wyraźnie widać, że bano się waszego sądu, że bano się pozwolić nam wszystko powiedzieć, a wam sądzić wszystko. Twierdzą, że chcieli zmniejszyć skandal, a więc skandalem śmieli nazwać mój czyn, którym było przedstawienie wam sprawy i żądanie, żeby sędzią był naród, przez was reprezentowany. Twierdzą jeszcze, iż nie mogli przyjąć tego, co było zamaskowaną rewizją, przyznając prawo i ja właśnie pragnąłem tego drogiego memu obywatelskiemu sercu prawa, a nie procedury nieczystej, za pomocą której z was samych próbowano szydzić.

Oto już wiecie, moi panowie, dlaczego przyzwałem was tutaj, mimo, że nie mogłem odkryć przed wami całej prawdy. Prawdy, całej prawdy – tego jednego gorąco pragnąłem. Świadczą o tym te rozprawy – krok po kroku przemagaliśmy upartą wolę trzymania jej w ukryciu. Wyrywaliśmy każdy strzęp prawdy – o wszystko się spierano wszystkiego odmawiano, terroryzowano naszych świadków, chcąc nie dopuścić, byśmy przedstawili dowody. Do was chcieliśmy się dostać, wam te dowody przedstawić, abyście mogli wyrokować w niezachwianej pewności sumienia. Jestem pewien, że oceniacie nasze wysiłki i że dość dużo prawdy udało się nam odsłonić. Słyszeliście świadków, usłyszycie mojego obrońcę – on wam przedstawi prawdę tej historii, od której wszyscy wpadają w obłęd, a której istoty nikt nie zna. Jestem spokojny, moi panowie, posiedliście już prawdę i będziecie jej rzecznikami.

Juliusz Méline myślał, że powierzając wam honor armii, dyktuje wasz wyrok. A to w imię tego honoru ja sam apeluję do waszej sprawiedliwości, Nie pozwalam panu Méline zadawać mi kłamu – nigdy nie obraziłem armii. Przeciwnie – wyrażałem serdeczne uczucia i szacunek dla tych ludzi, którzy bronią, dla naszych drogich żołnierzy, którzy na cień groźby powstaliby i bronili ziemi francuskiej. Tak samo fałszem jest, że atakowałem szefów armii, generałów, którzy by ich wiedli do zwycięstwa. Jeśli kilka indywiduów z ministerstwa wojny skompromitowało armię przez swoje posunięcia, czyż wytykać to – znaczy obrazić całą armię? Czyż nie było czynem obywatelskim uwalniać ją od jakichkolwiek podejrzeń, alarmować, by błędy, które sprowadziły na nas ciężkie ciosy nie powtórzyły się i nie doprowadziły nas do nowych klęsk? Nie bronię się zresztą. Pozostawiam historii sąd nad moim czynem, od którego nic mnie zwolnić nie mogło. Twierdzę natomiast, że obraża się armię, jeśli po wstrętnych listach, jakie napisał do mnie major Esterhazy, pozwala się żandarmom robić mu owację. Twierdzę, że ta dzielna armia jest ciągle znieważana przez złoczyńców, którzy pod pretekstem jej obrony plamią ją swoim udziałem w zbrodni, mieszając z błotem wszystko, co jeszcze Francja zachowała dobrego i wielkiego. Twierdze, że to właśnie oni bezczeszczą wielką armię francuską, kiedy mieszają okrzyki: „Niech żyje nam armia!” z okrzykami: „Śmierć Żydom!” A krzyczeli jeszcze: „Niech żyje Esterhazy!” Wielki Boże! Naród świętego Ludwika, Bazarna, Kondeusza i Hoche’a, naród gigantycznych zwycięstw, naród wielkich wojen Republiki i Cesarstwa, naród, którego siła, wdzięk i szlachetność olśniły świat – krzyczący: „Niech żyje Esterhazy!” To wstyd – zmyć go może jedynie nasza wola prawdy i sprawiedliwości.

Wiecie jaka legenda urosła. Dreyfus został skazany sprawiedliwie i zgodnie z prawem przez siedmiu nieomylnych oficerów, których nawet nie można pomówić o omyłkę, nie obrażając przy tym całej armii. Jego potworne przestępstwo zemściło się na nim i musi za nie ciężko pokutować. A ponieważ jest Żydem, uformował się syndykat żydowski, międzynarodowy syndykat ludzi bez ojczyzny, szafujący setkami milionów, w celu uratowania zdrajcy najbezczelniejszymi manipulacjami. Syndykat ten popełnia niezliczone zbrodnie: kupuje sumienia, wprowadza Francję w stan zabójczej gorączki, jest gotów raczej sprzedać ją wrogowi i powszechną wojną Europę zapalić – niż wyrzec się swego niesłychanego zamiaru. To bardzo proste, a nawet dziecinne i głupie, jak widzicie. Ale tym to zatrutym chlebem niegodna prasa żywi nasz biedny naród od miesięcy. I nie trzeba się dziwić, że jesteśmy świadkami przerażającego kryzysu, bo gdzie głupstwo i kłamstwo, zbierać się musi obłęd.

Bądźcie pewni, moi panowie, nie znieważałbym was nawet cieniem podejrzenia, żeście dotychczas nie wiedzieli, co sądzić o tej naiwnej historii. Znam was, wiem, kim jesteście. Jesteście sercem i rozumem Paryża, mojego wielkiego Paryża, gdzie na świat przyszedłem, Paryża, który budzi we mnie głęboką miłość, który poznaję i opiewam prawie od lat czterdziestu. W tej chwili przenikam również wasze myśli, gdyż zanim przyszedłem zasiąść tu jako oskarżony, siedziałem tam gdzie wy. Będąc przedstawicielami opinii powszechnej wszyscy staracie się być samą mądrością i sprawiedliwością. Za chwilę myślą będę z wami w Sali obrad i jestem przekonany, że będziecie usiłowali ratować interesy obywateli, są one bowiem dla was interesami całego narodu. Będziecie mogli się mylić, ale omylicie się w przekonaniu, że – broniąc waszego dobra, bronicie dobra wszystkich.

Widzę was w domach waszych wieczorem przy lampie, słyszę, jak rozmawiacie z przyjaciółmi, towarzyszę wam w waszych warsztatach i sklepach. Wszyscy pracujecie: jedni z was są kupcami, drudzy przemysłowcami, inni pracują w wolnych zawodach. Słusznie was niepokoi opłakany stan interesów. Kryzys obecny może stać się klęską, dochody maleją, transakcje handlowe staja się coraz trudniejsze. Przyszliście tu z myślą – odczytuję ją w waszych twarzach – że już dosyć i że trzeba z tym skończyć. Wy nie powiecie jak wielu innych: „Co nas obchodzi, że na Czarnej Wyspie siedzi jakiś oskarżony niewinnie! Czy dla uratowania jednego warto cały kraj niepokoić?” Ale mówicie sobie, że wystąpienia łaknących sprawiedliwości i prawdy są opłacane za drogo, nieszczęściami, które na kraj sprowadzają. A jeśli mnie potępicie, moi panowie, werdykt wasz będzie podyktowany pragnieniem uspokojenia waszych bliskich, chęcią poprawienia stanu interesów, wiarą, że uderzając we mnie, zatrzymacie kampanię rewindykacyjną szkodzącą interesom Francji.

Ale, moi panowie, mylilibyście się zupełnie. Zechciejcie mi uwierzyć, że nie bronię tutaj własnej wolności. Uderzając we mnie, wywyższylibyście mnie tylko. Kto cierpi dla prawdy i sprawiedliwości, staje się wielki i nietykalny. Spójrzcie na mnie, moi panowie – czyż wyglądam na zaprzedanego kłamcę i zdrajcę? Więc po cóż bym się w to wszystko wplątywał? Nie kieruje mną ani ambicja polityczna, ani namiętność stronnicza. Jestem wolnym pisarzem, który życie swoje pracy poświęcił, który jutro wróci w szeregi zwykłych obywateli i na nowo do pracy się weźmie. Jakimż głupcami są ci, co nazywają mnie Włochem, mnie, urodzonego z matki Francuzki, wychowanego przez dziadków w Beatce, chłopów tego żyznego kraju, mnie, który wyjechałem do Włoch dopiero w pięćdziesiątym czwartym roku życia dla dokumentacji swojej powieści. Nie przeszkadza mi to jednak być dumnym z tego, że mój ojciec pochodził z Wenecji, olśniewającego miasta, którego odwieczna chwała nie gaśnie w pamięci ludzi. A gdybym nawet nie był Francuzem, czyż czterdzieści tomów w języku francuskim, które milionami egzemplarzy rozrzuciłem po całym świecie, nie wystarczyłoby, by zrobić ze mnie Francuza służącego chwale Francji!

A więc nie bronię się. Ale jakże się mylicie, jeśli przypuszczacie, że uderzając we mnie, przywróciliście ład w naszym nieszczęsnym kraju. Czyż nie rozumiecie teraz, że to, z czego naród ginie – to ciemność, w której utrzymuje się go uparcie, to zakłamanie, w którym żyć nie może? Rządzący popełniają błędy za błędami, jedno kłamstwo wywołuje drugie i to kłębowisko jest przerażające. Została popełniona omyłka sądowa i od tego czasu, żeby ją ukryć, trzeba było ciągle uderzać w zdrowy rozsądek i sprawiedliwość. Skazanie niewinnego pociągnęło za sobą uniewinnienie winnego; i oto dzisiaj żądają od was, byście mnie z kolei skazali bo krzyczałem z bólu, gdy ojczyzna weszła na tę straszną drogę. Skażcie mnie więc! Ale będzie to jeszcze jedna wina, którą historia was obciąży. I skazanie mnie, zamiast sprowadzić pokój, którego pragniecie, którego wszyscy pragniemy, będzie tylko nasieniem namiętności i bezładu. Ostrzegam was, przepełni się miara.

Jakież możecie nie zdawać sobie sprawy ze strasznego kryzysu, który cały kraj przeżywa? Mówią, że jesteśmy sprawcami skandalu, że to stronnicy prawdy i sprawiedliwości rozprzęgają naród, wszczynają rozruchy. Zaprawdę są to kpiny z całego świata. Czyż generał Billom, by tylko jego wymienić, nie wie o wszystkim od osiemnastu miesięcy? Czyż pułkownik Picquart nie żądał od niego kierowania rewizją, by wstrzymać nadchodzącą burzę? Czyż senator Scheurer-Kestner nie błagał go ze łzami w oczach, aby myślał o Francji i ratował ją przed katastrofą? Naszym pragnieniem było wszystko ułatwić, wszystko przytłumić i jeśli kraj cierpi, to winę za to ponosi rząd, który pragnąc osłonić winnych, kierowany interesami politycznymi, odmówił wszystkiego; spodziewał się widocznie, że będzie dość silny, by nie dać zajaśnieć prawdzie. Od owego dnia działał tylko w ukryciu, by wzmóc jeszcze ciemność, i to on, on jeden odpowiada za niepokój sumień.

Tak, moi panowie, sprawa Dreyfusa dzisiaj maleje i ginie w cieniu przerażających zagadnień, które wysunęła. Nie ma już sprawy Dreyfusa. Teraz chodzi o to, by wiedzieć, czy istnieje Francja. Francja praw człowieka, ta, która światu dała wolność, a miała dać także sprawiedliwość. Czy jesteśmy jeszcze narodem szlachetnym, braterskim, wielkodusznym? Czy zachowamy w Europie opinię obrońców sprawiedliwości i praw człowieka? A czyż naszych sukcesów politycznych nie poddano rewizji? Przejrzycie wreszcie i zrozumcie, że, by wpaść w takie pomieszanie wobec grozy niebezpieczeństwa, dusza narodu musiała być poruszona w samej swej istocie. Naród nie byłby się tak zaniepokoił, gdyby nie było zagrożone jego życie duchowe. Chwila jest wagi wyjątkowej – chodzi o uratowanie narodu.

Gdy to pojmiecie, moi panowie, ujrzyjcie jedyny możliwy ratunek: rzec prawdę, uczynić sprawiedliwość. Wszystko, co to opóźni, co dorzuci ciemność do ciemności – przedłuży i wzmoże kryzys. Zdaniem dobrych obywateli, tych, którzy czują bezwzględną konieczność rozwiązania sprawy, jest żądać całej prawdy. Wielu z nas już stanęło na tym stanowisku. W imię prawdy i sprawiedliwości występują wokoło pisarze i uczeni. Nie mówię wam już o zagranicy, o niepokoju, który ogarnął całą Europę. A zagranica nie zawsze jest wrogiem. Nie myślę tu o narodach, które jutro przeciwko nam stanąć mogą. Myślę o wielkiej Rosji, naszym sprzymierzeńcu, o małej i szlachetnej Holandii, o wszystkich przyjaznych narodach Północy, o ziemiach naszego języka: Szwajcarii i Belgii – czyż narody te odczuwałyby braterskie współczucie, gdyby nam były wrogie? Pragniecie więc odosobnienia Francji w świecie? Chcecie, by za granicą przestano witać w was naszą legendarną już sławę obrońców sprawiedliwości i praw człowieka?

Może, moi panowie, tak jak wielu innych oczekujecie gromu z jasnego nieba – dowodu niewinności Dreyfusa. Niestety! Prawda nie postępuje w ten sposób, wymaga poszukiwań i wysiłku umysłu. Dowodu! Wiemy dobrze, gdzie można by go znaleźć. Alę myśl tę kryjemy w sobie i cierpimy jako Francuzi, bo naraziliśmy się na to, że uwikławszy honor armii w kłamstwo, zostaniemy kiedyś tym dowodem spoliczkowani. Chcę oświadczyć wyraźnie, że jeśli powołaliśmy na świadków niektórych członków ambasad, z góry postanowiliśmy nie wymieniać ich tutaj. Nasza zuchwałość wywołała uśmiech. Myślę, że nie wywołałaby go w ministerstwie spraw zagranicznych, bo tam by wiedziano, o co chodzi. Chcieliśmy tylko oświadczyć tym, którzy znają całą prawdę, że my też ją także znamy. Obiega ona ambasady i niedługo będzie znana wszystkim. A teraz jest dla nas rzeczą niemożliwą szukać prawdy tam, gdzie nieprzezwyciężalne formalności bronią do niej dostępu. Rząd, który wie wszystko, rząd, który – jak my – jest przekonany o niewinności Dreyfusa, bez ryzyka może znaleźć świadków, którzy ujawnią prawdę.

Dreyfus jest niewinny – przysięgam. Odpowiadam za to życiem i honorem. W tej uroczystej chwili przed trybunałem przedstawiającym sprawiedliwość ludzką, przed wami, sędziowie przysięgli wybrani przez społeczeństwo, przed całą Francją, przed całym światem przysięgam, że Dreyfus jest niewinny. Przysięgam na moje czterdzieści lat pracy, na autorytet, jaki tą pracą zdobyłem, na wszystko, co osiągnąłem, na imię, jakie sobie zyskałem, na moje dzieła, które wpływ literatury francuskiej rozszerzyły w świecie. Jeśli Dreyfus jest winny, niech wszystko padnie i prace moje zniszczeją. Jest niewinny!

Wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko mnie: obie Izby, władza cywilna, władza wojskowa, wielkie dzienniki, zatruta przez nie opinia publiczna. Mam za sobą jedynie ideę prawdy i sprawiedliwości. I zupełnie jestem spokojny – zwyciężę! Nie chciałem, by kraj mój trwał w kłamstwie i niesprawiedliwości. Niech teraz prawo mnie dosięga. Kiedyś Francja mi podziękuje, że ratowałem jej honor.

Źródło: Emil Zola, Oskarżam!, wybór i red. Jerzy Adamski, przeł. Irena Rolewska, Warszawa 1958

Porady Exclusive - dla zalogowanych gratis

18 sekretów jak w prosty sposób zostać dobrym mówcą:

  • Właśnie się dowiedziałeś, że czeka Cię wystąpienie publiczne. Jak przekuć to w sukces?
  • Jak napisać przemówienie w 15 minut?
  • Nie wiesz jakich zwrotów powinieneś użyć w przemówieniu? Skorzystaj z naszych kół ratunkowych.
  • Jak uniknąć najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych mówców?
  • Jak przemawiać - z kartką czy bez?
  • Jak napisać podziękowanie?

Szkolenia z wystąpień publicznych

Nasze szkolenia mają charakter wyłącznie praktyczny. Biorąc udział w szkoleniu:

  • W łatwy sposób zdobędziesz umiejętność przemawiania.
  • Dowiesz się jak przemawiać, żeby osiągnąć zamierzony efekt?
  • Rozpoznasz najlepszy styl przemawiania dopasowany do Twojej osobowości.
  • Zobaczysz jak skupić uwagę słuchaczy.
  • Dowiesz się jak komunikować złe wieści.
  • Pokażemy jak wybrnąć z trudnej sytuacji.

Szkolenia z copywritingu

13 powodów, dla których warto wziąć udział w szkoleniu z copywritingu:

  • Poznasz sekrety skutecznego pisania listów sprzedażowych, e-mailingów, opisów produktów i usług, a także tekstów promocyjnych.
  • Dowiesz się jak przygotowywać oferty, które zainteresują odbiorców.
  • Poznasz tajniki tworzenia atrakcyjnych treści na strony internetowe.
  • Pokażemy jak tworzyć teksty dedykowane do różnych grup odbiorców.
  • Zdradzimy kilka skutecznych sposobów na wywoływanie przyjemnych skojarzeń i pozytywnego nastawienia klientów do tworzonych przez Ciebie treści.

Anegdoty, cytaty, porady

Przygotowaliśmy dla Państwa dużą liczbę anegdot i cytatów.

Cytat miesiąca: Nie dziękuj kiedy ktoś ocali ci życie... On podziękowanie znajdzie we własnym trudzie, którym cię ocalił. Antoine de Saint-Exupéry.

Dodatkowo praktyczne porady jak przygotować profesjonalne wystąpienie publiczne, jak napisać przemówienie okolicznościowe, podziękowanie, oraz wiele innych przydatnych tekstów.

Przemówienia znanych osób

Na przestrzeni wieków wielcy mówcy tego świata potrafili wpływać na wydarzenia, które dzisiaj uznajemy za historyczne. Poprzez swoje przemówienia potrafili wywołać działania, które zmieniały losy narodów i jednostek. Zobacz jak wiele z tego o czym mówili jest do dzisiaj aktualne.

Steve Jobs, Abraham Lincoln, Józef Piłsudski, Mahatma Gandhi, Martin Luther King, Winston Churchill, Władysław Sikorski, Stefan Starzyński, Emil Zola, Karol Marks, Ludwik Pasteur, Pep Guardiola i inni.

PARTNERZY