Google+

Jerzy Zawieyski. Ja ten naród, jaki jest, kocham miłością śmiertelną

 

10 kwietnia 1968 roku

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Właściwie z powodu złego stanu zdrowia nie miałem zamiaru przemawiać, ale wypowiedzi ostatnich dwóch mówców z mego okręgu wyborczego, które zakwestionowały mój udział w Radzie Państwa, spowodowały, że mimo wszystko zabieram głos. Bardzo rzadko pojawiam się na tej trybunie. Tak się złożyło, że dziś z tej trybuny mówię z wielkim bólem...

Muszę zacząć od mowy premiera Cyrankiewicza, któremu jestem wdzięczny, że w sposób kulturalny, tak jak to uważał, ocenił naszą interpelację i że nie obraził posłów, którzy tę interpelację podpisali, między innymi, że nie obraził mnie, najstarszego z Koła Poselskiego „Znak”, pisarza, członka Rady Państwa do tej chwili.

Polityka może być traktowana w różny sposób. Polityka jest także szkołą upokorzenia i tę szkołę upokorzenia Koło Poselskie „Znak” – a ja z nim, z moimi przyjaciółmi – nieraz znosiliśmy.

Muszę zaprotestować, na ile mnie tylko stać, z całej duszy, że nasza interpelacja, która podyktowana została porywem serca, rozumu i sumienia, nie była adresowana do żadnej międzynarodówki, takiej czy owakiej. Nasza postawa posłów Koła Poselskiego „Znak” może być odczytana przez historię z diariuszów sejmowych, które są w bibliotece tego Sejmu. Przewodniczący Koła Poselskiego „Znak” odpowie na ocenę interpelacji tak, jak to uważa za stosowne. Ja mówię tutaj osobiście, chociaż w porozumieniu z Kołem Poselskim „Znak” i ta moja mowa jest moją mową osobistą. Ze wszystkich przemówień, jakie tutaj były dotąd wypowiedziane, oceniających interpelację Koła Poselskiego „Znak”, najbardziej mnie zabolała interpelacja, jaka dał pan marszałek Zenon Kliszko, który powiedział między innymi, że ta interpelacja stawia nas poza narodem i że nas izoluje od narodu.

Muszę tutaj uczynić uwagę, że mogą być różne kryteria, kto przynależy do narodu, komu się poczucia narodowego nie kwestionuje. Mnie się wydaje, że najbardziej zawodne są kryteria polityczne, kryteria polityczne oceny, kto do narodu przynależy, a kto nie przynależy.

Ja nie mam w swej naturze cienia ani ochoty tego, bym miał być złośliwy, czy bym miał przypominać pewne rzeczy – ale ja poproszę marszałka Kliszkę, aby przypomniał sobie, że na tej samej Sali były czynione interpretacje, kto jest poza narodem, kto jest izolowany, a dotyczyło to izolowanie i bycie poza narodem postaci bardzo czcigodnych.

Marszałek Kliszko, którego osobiście miałem szczęście poznać w pewnych sytuacjach, jest człowiekiem głębokim i subtelnym, i wie, że mówiąc takie słowa ciężkie dla mnie do zniesienia, wie, że ja nie jestem tylko posłem, członkiem rady Państwa, ale że jestem pisarzem i że moje imię należy do kultury narodu polskiego, niezależnie od tego, czy jako polityk prowadzę politykę błędną czy złą.

Zarzut pana marszałka Kliszki dotyczył tego, że Koło „Znak” nie wypowiedziało się na temat przemówienia obywatela Władysława Gomułki i nie poparło stanowiska partii wobec zaszłych wydarzeń. Na to odpowie zapewne poseł Stomma. Ja mogę powiedzieć od siebie, ponieważ moja mowa jest mową osobistą.

Otóż pan marszałek się myli, ponieważ pewnych faktów nie wie. 7 marca pisałem swój osobisty list do Władysława Gomułki, którego to listu już potem nie wysłałem. W tym liście prosiłem Władysława Gomułkę. Aby odezwał się dobrym słowem do narodu polskiego, bo jego słowa naród oczekuje i że zawsze jest to słowo ważne. Obywatel Gomułka nie jest tylko sekretarzem partii. Jest wielkiego formatu Polakiem, któremu naród ufa i który podejmuje zawsze zadania trudne, często niepopularne, podyktowane troską o Polskę, jej rozwój, o jej miejsce wśród narodów świata. Spośród licznych rozmów, jakie miałem szczęście odbywać, zapamiętałem jedną i nie tylko jedną ale tę zwłaszcza, która mnie umocniła w moich uczuciach patriotycznych dla Polski Ludowej. Chodziło o sprawy gospodarcze i o sprawy przekształceń ekonomicznych naszego kraju na kraj przemysłowy, nowoczesny, zmodernizowany. Tę wiarę w dobra przyszłość Polski wyniosłem z rozmów z Władysławem Gomułką, za co jestem mu szczerze wdzięczny. Ta wiara zakłada wiele ofiar, wyrzeczeń, trudnych etapów, niełatwych, niepopularnych. Jako pisarz mam wstręt do banału i do schematyzmu. Posypują się teraz listy do Władysława Gomułki. Na ile znam tego człowieka, jest to człowiek skromny, który nie potrzebuje pochlebstw ani ostentacji politycznych. Władysław Gomułka jest człowiekiem historii. A nie każdy sekretarz partii jest człowiekiem historii.

Widzę go jako postać dramatyczną, z poczuciem odpowiedzialności nie tylko za partię, ale za naród polski, który jest organizmem złożonym, który ma swoje uwrażliwienia, kult imponderabiliów, który ma swoje wielkie wady obok zalet. I o tym także była kiedyś między nami mowa. Muszę wyznać i adresuję to do pana marszałka Kliszki, że ja ten naród, taki jaki jest, kocham miłością śmiertelną. Wierzę, że dla tego narodu kierownictwo polityczne w osobie Gomułki troszczy się o jasną i wielką dla niego przyszłość. Nie oznacza to wcale według mego przekonania, aby partia ta nie popełniała błędów. Nie chcę ich wyliczać, bo pozytywy przewyższają wszelki rejestr błędów.

Mam osobiste poczucie, że jestem człowiekiem omylnym, a omylność jest cechą człowieczeństwa, a także cechą różnych ideologii, które nie są oderwane od życia. W tym wypadku, myślę o partii, która jest przecież związana z życiem, więc i omylna, mimo swych twórczych, ciekawych, interesujących i nawet wielkich pod względem historycznych koncepcji społecznych. Te błędy można zrozumieć. Nic to nie umniejsza autorytetu władzy, jeżeli do tych błędów się przyzna.

Z wielkim moralnym protestem wysłuchałem przemówienia Józefa Ozgi-Michalskiego, a także niektórych innych mówców. Sytuacja, jaka zaszła w marcu – to wielka tragedia narodowa, której nie można zbywać dowcipami. Czy są winni? Jak ich dostrzec? Kogo karać? Może wszyscy jesteśmy winni? Powiedzenie Ozgi-Michalskiego, że Koło „Znak” jest resztówką reakcji w Sejmie, należy do wątpliwej wartości dowcipów.

Ponieważ często tu się mówi o Związku Literatów, ja, jako pisarz, chcę w tej sprawie zaznaczyć swoją odmienną ocenę wypowiedzi na ostatnim nadzwyczajnym zebraniu Związku Literatów.

Proszę gorąco o chwilę uwagi i proszę o to, aby nie dominowały emocje, które mógłbym zrozumieć, ale przecież musi też paść głos chociażby rozwagi.

Ja do tego środowiska należę, ja to środowisko przeżyłem bardzo głęboko w okresie, kiedy byłem skazany na 8 lat milczenia, ponieważ nie mogłem się zgodzić na proponowane i administracyjnie egzekwowane postulaty realizmu socjalistycznego. Sprawa nie jest tak prosta, jak się na ogół wydaje. Ja chcę przypomnieć, że nadzwyczajne zebranie pisarzy trzeba oceniać z dłuższej perspektywy niż z jednorazowego faktu burzliwych obrad. Ponieważ w wielu przemówieniach i enuncjacjach prasowych sięga się dalekiej nieraz przeszłości, ja także sięgnę w przeszłość niezbyt oddaloną w czasie.

Pisarze polscy od początku państwa ludowego byli w awangardzie socjalizmu, dając w swych dziełach swoje gorące, żarliwe poparcie dla nowej, budującej się Polski socjalistycznej. Podjęli oni z powagą i odpowiedzialnością postulat realizmu socjalistycznego, byli nawet nieraz bardziej agitatorami niż pisarzami, wierząc w formułę głoszoną oficjalnie, że literatura a być narodową w formie, socjalistyczną w treści. Gorące serca pisarzy szły ramię w ramię ze współczesną historią, a tę historię tworzyła i wyrażała partia. A późnie cóż się okazało? Przyszła poważna odwilż, przyszedł sławny XX zjazd partii Związku Radzieckiego, później u nas polski Październik. Ludzie, którzy oddali wszystkie swoje siły twórcze, zostali, delikatnie mówiąc, zawiedzeni. Jedni przeżywali to lekko, inni przezywali nie tylko załamanie wewnętrzne ale wielki dramat twórców. Którym historia podcięła ich racje moralne i racje artystyczne.

Na pierwszym po Październiku zjeździe nie kto inny, lecz ja, który byłem 8 lat skazany na nędzę i milczenie, odezwałem się do pisarzy partyjnych ze słowem zrozumienia dla ich dramatu, dla ich trudnej, wręcz tragicznej sytuacji. Słowem przyjaznym apelowałem, aby prędko otrząsnęli się z depresji, że niczemu nie są winni, mówiłem, że literatura jest ich sprawą pierwszą i wielką, a do ówczesnego ministra kultury i sztuki pozwoliłem sobie na cierpką uwagę, że „dłużej pisarza niż dygnitarza”.

Ten dramat pisarzy godzien jest szacunku i trzeba się do tych ludzi odnosić ze zrozumieniem i delikatnością. Nastąpiły potem ze strony władz kontrolujących twórczość artystyczną fakty przypominające dawny nacisk administracyjny. Ból pisarzy, ich zawiedziona wiara wzmogły niechęć do cenzury, do zakazów i wszelkich ograniczeń, zrodziła się nieufność, a z nieufności obawa i podejrzliwość. Nikt z tak zwanych czynników oficjalnych nie umiał znaleźć właściwego pomostu pomiędzy władzą a pisarzami. Jeżeli były czynione takie próby, a były, nie dawały one, niestety, rezultatu. Mieliśmy także i takie paradoksy, jak popieranie tak zwanej czarnej literatury Zachodu kwestionującej wszelki sens życia, a z drugiej strony, jeśli idzie o polską literaturę, powściąganie każdej myśli krytycznej lub nawiązującej do prądów artystycznych, jakie przebiegają przez świat. Ołówek cenzury robił wiele nierozważnych błędów.

Nadzwyczajny zjazd warszawski nie był jedynym zjazdem, gdzie pisarze upominali się nie tylko o sprawy literackie, ale o sprawy społeczne i sprawy polityczki kulturalnej odnoszącej się do twórców.

Zdjęcie z fisza „Dziadów” poruszyło do głębi pisarzy. Byłem jeden z pierwszych, nie wymieniony tu z nazwiska przez pana premiera, którzy zwrócili się do niego, zdruzgotani moralnie, nie mogąc uwierzyć decyzję tak bolesną. Byłem zdruzgotany moralnie z dwóch powodów: jako pisarz i jako autor książki, która ostatnio wyszła Pt. Konrad nie chce zejść ze sceny. W te książce przeprowadzam sposobem artystycznym tezę, że dzieje narodu można odczytać z dziejów teatru.

Na nadzwyczajnym zebraniu Związku Literatów nie mogłem być, bo leżałem w szpitalu chory na serce, ale chcę powiedzieć rzecz, którą mi nakazuje sumienie. Jeżeli atmosfera na tym zjeździe była burzliwa i gorąca, to dlatego, że pisarzy wiele spraw bolało, że to, co się stało błędem, wyzwoliło ich dramatyczną sytuację jako pisarzy i jako obywateli zatroskanych o los kultury polskiej. Ten, którego coś boli, ulega przewadze emocji i ton mowy odbiegać musi od tonu normalnych rozważań. Ból ludzki ma swoje prawa, nawet gdyby nie miał realnych uzasadnień.

Obecny tu na Sali obywatel Władysław Gomułka zna te sprawy. Jeżeli mówi niespokojnie, nawet nieraz wybuchowo, to ja wiem, dlaczego tak mówi. Nie, żeby chciał kogoś dotknąć czy obrazić, tylko że go coś boli.

Proszę, aby obywatel Władysław Gomułka zrozumiał także innych ludzi, którzy w ferworze, czy w emocjach bólu, mogli mówić rzeczy nieprzemyślane, niewłaściwe, nawet takie rzeczy, które mogły obrazić, którym ja pierwszy się sprzeciwiam. Myślę w tej chwili o przemówieniu Stefana Kisielewskiego.

Ja się nie zgadzam z Kisielewskim w innych kwestiach natury politycznej. Ale znam Kisielewskiego i wiem, że pod maską kpiarza nie jest to cynik, przeciwnie – to człowiek głęboko zaangażowany w życie Polski Ludowej, człowiek prawy uczciwy i odważny (Głosy protestu).

Nadto jest to wybitny kompozytor polski, wybitny pisarz, którego imię należy do historii literatury i do historii muzyki polskiej. Należy on do chlubnego ogniwa twórców swego nazwiska. Jest synem znanego pisarza i bratankiem wybitnego dramaturga polskiego Jana Augusta Kisielewskiego. Stefan Kisielewski, który w ferworze mówcy użył sformułowań bardzo niewłaściwych, stawał w obronie rzeczy według swojego rozeznania i swego sumienia słusznych i ważnych.

Dnia 11 marca około 10 wieczorem został on pobity, pobity ciężko na schodach w przyczajeniu przez grupę mężczyzn – nie wiadomo przez kogo. Te pięści, które spadły na Kisielewskiego, spadły na przedstawiciela kultury polskiej. Stało się to po raz pierwszy w Polsce Ludowej.

Inne nazwiska pisarzy, które też tu padły, to czy się je wymienia z ironią, bez szacunku, trzeba pamiętać, że są to chlubne nazwiska literatury polskiej. Mam tutaj na myśli Jerzego Andrzejewskiego, Mieczysława Jastruna, wybitnego polskiego poetę Antoniego Słonimskiego, którego dramatyczną sytuację wewnętrzną tak pięknie przedstawił Władysław Gomułka w swojej historycznej mowie.

Poseł Ozga-Michalski zaatakował także list Episkopatu , dotyczący wydarzeń marcowych. Według mojej oceny jest to dokument historyczny, list piękny, pełen obywatelskiego stanowiska.

Przechodzę teraz – tak jak wszyscy, i ja mam do tego prawo – do omówienia pokrótce sprawy młodzieży. Wyrażano tu przekonanie, że dyskusje polityczne i wychowanie polityczne przyczynią się do właściwej atmosfery na wyższych uczelniach. Zupełnie słusznie. Muszę tylko poczynić uwagę, że dziś jest to zadanie bardzo trudne, długofalowe i dotychczasowe metody politycznego oddziaływania mogą okazać się zawodne. Przez świat, nie tylko przez Polskę, przebiegają prądy krytyczne, które, jak u nas, bynajmniej nie oznaczają postawy antysocjalistycznej czy antypariotycznej. Jednym ze źródeł niepokojów, jaki ogarnia młodzież całego świata i nie tylko młodzież, jest nieufność do historii, a nawet do wszelkiej ideologii. Trzeba zbadać dogłębnie źródła tej nieufności czy tej niechęci, a może ignorancji. Bo czy niechęć do historii oznacza negację włączenia się w nurt historii, czy też jest to spór z historią o historię?

Pozwolę sobie na pewną uwagę. W świecie współczesnym cennym skrótem pojęciowym o dużym ładunku humanistycznym treści jest słowo „dialog”. Jest to formuła stosowana w życiu umysłowym, ideowym i politycznym. Dialog postuluje płaszczyznę porozumienia pomiędzy przeciwnymi stanowiskami. O dialogu w świecie współczesnym mówią politycy, ideologowie, filozofowie, nawet papieże.

Można by zaryzykować twierdzenie, wywiedzione z doświadczeń życia, że istotną tendencją współczesności jest dialog, jako forma porozumiewania się między ludźmi odmiennych przekonań ideologicznych, odmiennych ras i kultur. Warunkiem dialogu, poza obustronną dobrą wolą, jest postawa szacunku dla cudzej odmienności, chęć zrozumienia cudzej racji, swoista transcendencja na drugiego człowieka, którego nie chce się pochłonąć, zagarnąć czy przeinaczyć, lecz z którym chce się wspólnie czegoś szukać. Jeżeli tak, to trzeba coś z własnej racji zawiesić, a nawet zakwestionować, aby w pełni objąć obiektywność drugiej strony, a także by obudzić w nas poczucie, że sens życia nie jest tylko w nas samych, lecz również poza nami.

W dialogu nie zawsze chodzi o zaproszenie nas do rozważania czegoś, co jest różne i odmienne, ale także o to, co nam jest wspólne, nam – ludziom współczesnej epoki. Tym, co w każdym rodzaju dialogu jest punktem wyjścia i dojścia, to oprócz solidarności – duch braterstwa. To ostatnie słowo nie jest za wielkie ani za mocne, nawet jeśli przemilczamy, bo ono porusza w nas pragnienia nie zawsze w pełni uświadomione, aby wspólnie szukać i wspólnie iść.

Właśnie taki dialog prowadziła młodzież, ze swoimi profesorami i niektórymi rektorami. Należy się wdzięczność profesorom, że okazali w ten sposób szacunek dla młodzieży i zrozumienie dla jej niepokoju. Zarówno młodzież, jak i profesorowie wiedzą, że paląca sprawa demokratyzacji życia może się stać u nas, w obrębie socjalizmu, lecz nie wbrew socjalizmowi, w obrębie partii, lecz nie przeciw partii. I o taki dialog młodzież występowała w swoich rezolucjach, o taki dialog występuje także „resztówka reakcji”, czyli Koło Poselskie „Znak” w Sejmie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

11 lat mojej pracy w Sejmie i w Radzie Państwa jest dostateczną legitymacją, czy jestem przybrany w obcy strój opozycjonisty czy w strój inny, jak był łaskaw to zauważyć pan marszałek Kliszko. Muszę przypomnieć tym, co mnie zakwalifikowali, że jestem poza narodem i tym, że należę do resztówki reakcji, że na terenie zagranicznym usiłowałem zrobić tyle dobrego dla Polski Ludowej, na ile było mnie stać.

Muszę przypomnieć, choć to nie jest w dobrych obyczajach człowieka skromnego, za jakiego się uważam, że byłem jedynym Polakiem, człowiekiem świeckim, który miał szczęście rozmawiać w cztery oczy z wielkim papieżem Janem XXIII i z Pawłem VI. Rozmowy dotyczyły Polski Ludowej, mojej ojczyzny, wobec której mam poczucie służebności.

Pomawianie mnie, że podpisując interpelację, adresowałem ją do ulicy, do Wolnej Europy, do syjonistów, uderza we mnie ciosem bardzo ciężkim. Czy to jest zła wola, dyskredytacja, obraza – nie chcę nikomu przypisywać tych intencji. Może jest to tylko nieopatrzne, w ferworze wypowiedziane sformułowanie, ale oświadczam, że wiele sił, energii, czasu, myśli poświęcałem w ciągu 11 lat jako człowiek dobrej woli Polsce Ludowej, socjalistycznej. Wierzę w jej przyszłość, co nie oznacza, abym nie bolał nad błędami, jakie nieraz władza naszego kraju popełniła.

Jestem nie tylko posłem, mam zaszczyt być członkiem Rady Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, służę Polsce nie tylko działalnością polityczną, ale działalności literacką. Ostatnie moje ksiązki to książki o Polsce, książki do dna duszy zaangażowane, wysnute z zamyśleń nad historią przeszłą i teraźniejszą narodu.

Jestem złym posłem, bo rzadko odwiedzam swój okręg wyborczy z powodu coraz gorszego stanu zdrowia, ale do swoich wyborców i całego społeczeństwa odzywam się jako pisarz, jako jeden z twórców kultury narodowej. Jakie jest to moje słowo pisarskie, nie do mnie należy ocena. Boli mnie tylko, że z autoratywnych ust usłyszałem, iż jestem w izolacji i poza narodem. To jest zarzut zbyt ciężki, abym mógł przejść na nim z lekkim sercem.

Ponieważ do tej chwili miałem zaszczyt być członkiem Rady Państwa, a tę godność – przyznaną mi przez sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – traktowałem jako zobowiązanie polityczne i moralne, proszę pana marszałka o to, aby Sejm wyraził wotum zaufania do mnie, a w przeciwnym wypadku – aby mnie zwolnił z zaszczytnego stanowiska członka Rady Państwa.

Źródło: Andrzej Friszke, Koło Posłów Znak w Sejmie PRL 1957-1976, Warszawa 2002

Porady Exclusive - dla zalogowanych gratis

18 sekretów jak w prosty sposób zostać dobrym mówcą:

  • Właśnie się dowiedziałeś, że czeka Cię wystąpienie publiczne. Jak przekuć to w sukces?
  • Jak napisać przemówienie w 15 minut?
  • Nie wiesz jakich zwrotów powinieneś użyć w przemówieniu? Skorzystaj z naszych kół ratunkowych.
  • Jak uniknąć najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych mówców?
  • Jak przemawiać - z kartką czy bez?
  • Jak napisać podziękowanie?

Szkolenia z wystąpień publicznych

Nasze szkolenia mają charakter wyłącznie praktyczny. Biorąc udział w szkoleniu:

  • W łatwy sposób zdobędziesz umiejętność przemawiania.
  • Dowiesz się jak przemawiać, żeby osiągnąć zamierzony efekt?
  • Rozpoznasz najlepszy styl przemawiania dopasowany do Twojej osobowości.
  • Zobaczysz jak skupić uwagę słuchaczy.
  • Dowiesz się jak komunikować złe wieści.
  • Pokażemy jak wybrnąć z trudnej sytuacji.

Szkolenia z copywritingu

13 powodów, dla których warto wziąć udział w szkoleniu z copywritingu:

  • Poznasz sekrety skutecznego pisania listów sprzedażowych, e-mailingów, opisów produktów i usług, a także tekstów promocyjnych.
  • Dowiesz się jak przygotowywać oferty, które zainteresują odbiorców.
  • Poznasz tajniki tworzenia atrakcyjnych treści na strony internetowe.
  • Pokażemy jak tworzyć teksty dedykowane do różnych grup odbiorców.
  • Zdradzimy kilka skutecznych sposobów na wywoływanie przyjemnych skojarzeń i pozytywnego nastawienia klientów do tworzonych przez Ciebie treści.

Anegdoty, cytaty, porady

Przygotowaliśmy dla Państwa dużą liczbę anegdot i cytatów.

Cytat miesiąca: Nie dziękuj kiedy ktoś ocali ci życie... On podziękowanie znajdzie we własnym trudzie, którym cię ocalił. Antoine de Saint-Exupéry.

Dodatkowo praktyczne porady jak przygotować profesjonalne wystąpienie publiczne, jak napisać przemówienie okolicznościowe, podziękowanie, oraz wiele innych przydatnych tekstów.

Przemówienia znanych osób

Na przestrzeni wieków wielcy mówcy tego świata potrafili wpływać na wydarzenia, które dzisiaj uznajemy za historyczne. Poprzez swoje przemówienia potrafili wywołać działania, które zmieniały losy narodów i jednostek. Zobacz jak wiele z tego o czym mówili jest do dzisiaj aktualne.

Steve Jobs, Abraham Lincoln, Józef Piłsudski, Mahatma Gandhi, Martin Luther King, Winston Churchill, Władysław Sikorski, Stefan Starzyński, Emil Zola, Karol Marks, Ludwik Pasteur, Pep Guardiola i inni.

PARTNERZY