Google+

Jan Olszewski. Życzę Wam, byście mogli spojrzeć ludziom w oczy

 

W sejmie, noc z 4 na 5 czerwca 1992

Gdybym przemawiał dzisiaj rano, to przemówienie byłoby inne. Byłoby pewnie dłuższe, do innych odwołałoby się argumentów, pewnie bym mówił o tym, jaki był start tego rządu, na jakie napotkaliśmy trudności, aby choćby ocenić zastany stan rzeczy, ile trudności wymagało zdyscyplinowanie finansów publicznych na elementarnym choćby poziomie...

Ile włożyliśmy wysiłku w przywrócenie normalnych funkcji podstawowym gałęziom tego aparatu. Jaka była linia polityczna rządu i co robiliśmy, aby przygotować całościową reformę – reformę administracji ogólnej i gospodarczej. Jakie akty zostały przygotowane i dlaczego nie zostały wniesione przed budżetem.

Mówiłbym pewno o tym, że ten rząd, o którym tu tyle mówiono, że żadnego programu nie ma, tylko on jeden potrafił sformułować wieloletnie założenia polityki społeczno-gospodarczej, przez ten Sejm nie przyjęte, ale jedyne, jakie zostały sformułowane i jakie są realizowane, i na których oparty jest budżet, który wy, państwo, jutro przyjmiecie, bo żadnego innego budżetu, opartego o inne założenia, pod groźbą katastrofy tego państwa i gospodarki, nie można skonstruować. I chociaż tego rządu nie będzie, to będzie jego budżet. I przez wiele miesięcy będziecie musieli testament tego rządu wykonywać, bo nie ma innej możliwości. I przekonacie się o tym.

Ale to wszystko powiedziałabym dzisiaj rano. Teraz mówić o tym nie warto, bo nie o to teraz tu chodzi. Bo nie dlatego debatuje się nad tym, aby odwołać rząd natychmiast, zaraz, żeby już go nie było – nie dlatego, że był zły, bo nie dawał sobie rady z gospodarką, nie dlatego, że miał złą linię polityczną, nie dlatego, że nie miał polityki informacyjnej, o czym bardzo dużo mówiono, w czym może i jest źdźbło prawdy. I nie ma stu innych powodów, które tutaj można by było i pewnie byłyby przytaczane, gdyby dyskusja toczyła się w normalnym czasie, w normalnym trybie i w normalny sposób. Tylko dla zupełnie innej przyczyny, przyczyny leżącej w istocie poza rządem.

Kiedy obejmowałem moją funkcję i wcześniej, po wielokroć wcześniej, wiele miesięcy, może lat wiedziałem, że przyjdzie nam budować nowy system władzy demokratycznej w Polsce, nowy ustrój, nową, trzecią, naszą polską Rzeczpospolitą w sytuacji, kiedy będziemy obciążeni potwornym spadkiem pozostawionym przez tę dziedzinę, ten sektor komunistycznego reżimu, który był jego istotą. A jego istotą był aparat przemocy, aparat policyjnej przemocy, aparat policji politycznej. Jak ten aparat pracował, jakie były jego zasady działania – mało kto na tej Sali wie tak dobrze jak ja. Latami mogłem na to patrzeć, występując w obronie ludzi przez ten aparat ściganych. Wielu z nich jest dzisiaj na tej sali.

Wiedziałem, jak tragiczne bywają przypadki, losy, fakty. Nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Ale też nikt lepiej ode mnie nie wie, jak straszliwy jest ten spadek, jak rozległy, jak wielki, jak straszne może pociągać skutki dla losów jednostek w to wplątanych, wtedy, kiedy te jednostki biorą udział w kierowaniu życiem publicznym. W warunkach, w których my działamy – jak tragiczne może mieć to skutki dla interesu już nie publicznego, dla interesu narodowego.

Mówiłem to po wielokroć. Wtedy, kiedy mówiłem w roku 1990, 1991, w ruchu obywatelskim, kandydując do Sejmu. Kiedy mówiłem o dekomunizacji, kiedy polemizowałem z teorią „grubej kreski” miałem zawsze w pamięci ten problem. I kiedy objąłem funkcję premiera, wiedziałem, że mój rząd musi się z nim zmierzyć. Przyjąłem pewne założenia, wiedząc, jak bardzo jest to problem ważny, jak zarazem trudny i ogromnie tragiczny dla wielu ludzi, więc szukałem, starałem się szukać najlepszego wyjścia. W takich sprawach, w moim przekonaniu, spieszyć się nie należy. Ale byłem w błędzie. Są sytuacje, kiedy trzeba się spieszyć. Wydałem instrukcje, polecenia kierownictwu resortu spraw wewnętrznych, aby przygotowało akt, który będzie pozwalał przez zakreślenie pewnego czasu, możliwie bezboleśnie, jak najbardziej humanitarnie wycofać się z życia politycznego ludziom obciążonym tym tragicznym spadkiem przeszłości, bez wystawiania kogokolwiek pod pręgierz opinii publicznej, z zachowaniem wszystkich zasad humanitaryzmu. I z zachowaniem jednocześnie w tych przypadkach, gdzie osobista, własna wola czy własna decyzja zainteresowanych by nie nastąpiła lub była niewystarczająca, możliwości stworzenia rzeczywistego, gwarantującego obiektywne rozpoznanie sprawy organu i procedur, które by takiego ostatecznego rozliczenia zamykającego tamten trudny czas i otwierającego możliwości normalnego działania w życiu publicznym III Rzeczypospolitej dokonały. Nie doszło do tego, chociaż prace nad tym były, jak mnie informowano zaawansowane.

Ja sam, muszę się przyznać tu przed Wysoką Izbą, uważałem, że w natłoku zajęć, których premierowi tego rządu, żadnego zresztą rządu w Polsce, na pewno nie brakuje i nie będzie brakowało, nie warto tracić czasu na czytanie akt zgromadzonych przez dawne służby bezpieczeństwa. I po niczyje akta, ani własne, ani moich ministrów, nie sięgałem. Jeżeli byłaby sprawa, wychodziłem z takiego założenia, która wymagałaby ostatecznego rozliczenia i zakończenia, odkładałem to do momentu stworzenia takiego właśnie racjonalnego mechanizmu.

To tu na tej sali padł wniosek zobowiązujący resort spraw wewnętrznych do przedstawienia, jak ujmował ten wniosek, listy agentów. To tutaj, na tej sali, został on uchwalony. I jego wykonanie wolą tego Sejmu obciążyło ministra spraw wewnętrznych. Mógłbym pozostać poza tym, mnie tam nie fatygowano. Uważałem jednak, że w tej trudnej, prawie beznadziejnej sytuacji nie mogę uchylić się od współodpowiedzialności. Prosiłem ministra Macierewicza o to, aby zostało dokonane nie zestawienie agentów – bo takiego zrobić nikt w resorcie spraw wewnętrznych nie jest władny – tylko zestawienie – informacji. Takich, jakie w archiwach można znaleźć.

Wszystko jest zawsze wybiórcze i wszystko może być pomówieniem. Ja o tym doskonale wiem. Dlatego, dlatego podkreślam: po pierwsze, uważałem, że dopóki sam sejm nie zdecyduje się co zrobić, nie można uchylić tajemnicy tych faktów. A po drugie – teraz ja rozumiem ten wesoły śmiech, bo są przecież ludzie, dal których fakt, że coś jest tajemnicą, jest w ogóle niezrozumiały; ale ja zakładam, zakładałem, miałem prawo zakładać, że w tej Izbie, która gromadzi najwyższe przedstawicielstwo narodowe, takich ludzi nie ma. Ponadto starałem się o stworzenie pewnych procedur kontrolnych, w imię czego zwróciłem się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, profesora Adama Strzembosza, o podjęcie się funkcji osoby powołującej, tak się mogło wydawać, najbliższy tym sprawom organ, który mógłby dokonać choćby wstępnej pewnego rodzaju weryfikacji. Nie więcej bez woli Sejmu we własnym zakresie rząd ani premier zrobić nie mogli, to tyle.

Dzisiaj na tej Sali dotarł do mnie dokument, który został doręczony klubom poselskim i udostępniony posłom i senatorom. Dotarł do mnie równocześnie, a właściwie o godzinę później niż do was, z przyczyn, jak zwykle u nas, pewnych niedowładów technicznych. Przeczytałem go po zakończeniu rannej sesji.

Tak, to jest lektura porażająca. Teraz wiem, dlaczego temu wszystkiemu, co się tutaj dzieje, nie ma się prawa dziwić – ponieważ ta lektura była porażająca, jak sądzę, nie tylko dla mnie. Myślę, że czas, który nadchodzi da odpowiedź na wiele pytań. Rzekłbym, że w tym, co przeczytałem, jest ogromny ładunek ludzkich nieszczęść. Wiem także, że jest w tym ogromny ładunek niebezpieczeństwa dla Polski. Trzeba te dwie sprawy, te dwie wartości bilansować, w bardzo trudnym wyważeniu stawiać.

Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, w jakich warunkach działał. Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, ile jego premier i jego ministrowie spokojnie znosili potwarzy, pomówień, pogardliwych aluzji – nie ze zwykłej tam prasy brukowej w rodzaju tygodnika „Nie”, tylko z takich pozycji i od takich osób, do których naprawdę było to ciężko znieść, a trudno takie wypowiedzi lekceważyć.

Ale służba publiczna to nie jest przyjemność. Jeżeli ktoś się jej podejmuje, musi być na wiele gotowy. I nie może mnie to wyprowadzić z równowagi. Jeżeli dzisiaj mówię, że nie składam w tym momencie rezygnacji – mimo że mam tych doświadczeń ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni serdecznie dosyć – to oświadczam, że nie składam rezygnacji. I z pełną świadomością stawiam przed wami posłowie to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za lub przeciw odwołaniu tego rządu. Czynię tak w przekonaniu, że od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niż tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budżet do końca roku.

Że w grze jest coś więcej, że w grze jest pewien obraz Polski, jaka ma ona być. Może inaczej – czyja ona ma być. Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat – bo to jednak była Polska – własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej, przez kogoś nadanej. Potem myśmy w imię racji, ważnych politycznych racji zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza.

I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, musi się dopiero rozstrzygnąć. To będzie się rozstrzygało, także w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś, tutaj, na tej Sali.

Chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili miałem przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie wtedy, kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam - strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem ale w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy to się wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam – panie posłanki i panowie posłowie, życzę po tym głosowaniu.

Źródło: Nowy Świat, Warszawa 1992

Porady Exclusive - dla zalogowanych gratis

18 sekretów jak w prosty sposób zostać dobrym mówcą:

  • Właśnie się dowiedziałeś, że czeka Cię wystąpienie publiczne. Jak przekuć to w sukces?
  • Jak napisać przemówienie w 15 minut?
  • Nie wiesz jakich zwrotów powinieneś użyć w przemówieniu? Skorzystaj z naszych kół ratunkowych.
  • Jak uniknąć najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych mówców?
  • Jak przemawiać - z kartką czy bez?
  • Jak napisać podziękowanie?

Szkolenia z wystąpień publicznych

Nasze szkolenia mają charakter wyłącznie praktyczny. Biorąc udział w szkoleniu:

  • W łatwy sposób zdobędziesz umiejętność przemawiania.
  • Dowiesz się jak przemawiać, żeby osiągnąć zamierzony efekt?
  • Rozpoznasz najlepszy styl przemawiania dopasowany do Twojej osobowości.
  • Zobaczysz jak skupić uwagę słuchaczy.
  • Dowiesz się jak komunikować złe wieści.
  • Pokażemy jak wybrnąć z trudnej sytuacji.

Szkolenia z copywritingu

13 powodów, dla których warto wziąć udział w szkoleniu z copywritingu:

  • Poznasz sekrety skutecznego pisania listów sprzedażowych, e-mailingów, opisów produktów i usług, a także tekstów promocyjnych.
  • Dowiesz się jak przygotowywać oferty, które zainteresują odbiorców.
  • Poznasz tajniki tworzenia atrakcyjnych treści na strony internetowe.
  • Pokażemy jak tworzyć teksty dedykowane do różnych grup odbiorców.
  • Zdradzimy kilka skutecznych sposobów na wywoływanie przyjemnych skojarzeń i pozytywnego nastawienia klientów do tworzonych przez Ciebie treści.

Anegdoty, cytaty, porady

Przygotowaliśmy dla Państwa dużą liczbę anegdot i cytatów.

Cytat miesiąca: Nie dziękuj kiedy ktoś ocali ci życie... On podziękowanie znajdzie we własnym trudzie, którym cię ocalił. Antoine de Saint-Exupéry.

Dodatkowo praktyczne porady jak przygotować profesjonalne wystąpienie publiczne, jak napisać przemówienie okolicznościowe, podziękowanie, oraz wiele innych przydatnych tekstów.

Przemówienia znanych osób

Na przestrzeni wieków wielcy mówcy tego świata potrafili wpływać na wydarzenia, które dzisiaj uznajemy za historyczne. Poprzez swoje przemówienia potrafili wywołać działania, które zmieniały losy narodów i jednostek. Zobacz jak wiele z tego o czym mówili jest do dzisiaj aktualne.

Steve Jobs, Abraham Lincoln, Józef Piłsudski, Mahatma Gandhi, Martin Luther King, Winston Churchill, Władysław Sikorski, Stefan Starzyński, Emil Zola, Karol Marks, Ludwik Pasteur, Pep Guardiola i inni.

PARTNERZY